sobota, 18 czerwca 2011

X-Men, czyli mutacja homoseXualna

Kolejny odcinek sagi o mutantach wszedł na ekrany kin, a ja dosyć poważnie zastanawiam się dlaczego wszystkie te filmy nie zostały potępione przez środowiska konserwatywne jako homoseksualna propaganda. Sam fakt, że niektóre z epizodów zostały zrealizowane praktycznie w całości przez homoseksualnych twórców już daje dużo do myślenia. Przyjrzyjmy się pewnym – czasami wręcza rażącym – homo-mutanckim analogiom.

Born This Way
Pierwsza analogia to oczywiście „źródło” mutacji. Najpopularniejsza obecnie teoria głosi, że rodzimy się homoseksualni. Podobnie mają mutanci i podobnie ich mutanckie moce ujawniają się najczęściej w okresie dojrzewania. Odkrywa to na przykład Rouge, obdarzona mało sympatycznym darem wysysania energii życiowej z innych – wystarczy dotknąć jej skóry by umrzeć w męczarni. Dodatkowo jej „dar” pierwszy raz daje o sobie znać przy okazji pierwszego pocałunku z chłopakiem (który przypłacił tą przyjemność śpiączką), co jako żywo można odczytać jako nieudaną inicjację seksualną, kiedy zauważamy że coś jest nie tak i osoba w naszym łóżku nas zwyczajnie nie kręci. Fraza „zły dotyk boli całe życie” nabrało dla Rouge dosłownego znaczenia.

Próbowałeś nie być gejem?
Sceny, kiedy mutanci ujawniają się przed najbliższymi są czasami tak bezpośrednie, że niemal łopatologiczne. Bobby, spokojny i utalentowany nastolatek, dokonuje swoistego coming-outu przed swoimi rodzicami (efektownie zamrażając kawę w filiżance mamy jednym dotknięciem). Wymiana zdań która następuje po tym wywołała prawdopodobnie nostalgiczny uśmiech na twarzy niejednego homoseksualnego widza. Mama przekonuje syna, że go nadal kocha, chociaż „to skomplikowana sprawa” (słyszała w TV, że mutanci to teraz spory problem). Później zadaje znamienne pytanie, „próbowałeś nie być mutantem?”, żeby zaraz potem załamać ręce i stwierdzić, że to wszystko jej wina. Brzmi znajomo?

Przepraszam tato
Załamani ojcowie to kolejny element mutanckiego/gejowskiego coming-outu. Mały Angel odkrywa, że z pleców wyrastają mu skrzydła. Zrozpaczony zamyka się w łazience i próbuje je wyciąć nożem, sprawiając sobie przy okazji wiele cierpienia. Kiedy jego ojciec wparuje do łazienki, jęknie równie zrozpaczony „nie synu, tylko nie ty!”, na co zapłakany syn odpowie „przepraszam tato”. To, że homoseksualiści często czują się winni swojemu „stanowi” i czują się odpowiedzialni za ból, którego nastręczają rodzicom, jest czymś normalnym. To, że rodzice spróbują „pomóc” swojemu homoseksualnemu potomstwu, również. Tego właśnie dokona ojciec Angela, produkując w przyszłości lek zmieniający mutantów w zwykłych ludzi.

Faceci w rajtuzach

Tego chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć. Każdy komiksowy super bohater nosi lateksowy kombinezon, ciasno opinający się na doskonale wyrzeźbionej muskulaturze. Jednak idąc tym tropem można by dojść do wniosku, że każdy twórca i każdy czytelnik / widz jest gejem więc porzućmy ten temat.

Homoseksualizm = AIDS
Ludzie widzą w mutantach zagrożenie – w końcu to jednostki, które potrafią np. przenikać przez ściany, poruszać przedmiotami na odległość, czy czytać w myślach. Ludzie nie ufają mutantom i ich mocom, podobnie jak heteroseksualiści nie ufają gejom i... temu co rzekomo wnoszą do społeczeństwa. Głównym niebezpieczeństwem w tym przypadku nie będą supermoce, lecz AIDS – coś, co homoseksualiści „mają” w sobie i co może stanowić potencjalne zagrożenie dla „normalniej” populacji. Rzecz jasna nie każdy homoseksualista jest nosicielem wirusa, podobnie jak nie każdy kierowca samochodu jest potencjalnym mordercą (porównanie jednej mutantki odnośnie posiadania super mocy) - większość mutantów nie stanowi zagrożenia (jakie niebezpieczeństwo grozi nam ze strony chłopca, który potrafi zmieniać kanały w TV mrugnięciem?) – jednak brak zaufania ze strony ludzi bierze górę (ignorancja w kwestii AIDS jest nadal ogromna) i stąd antymutanckie kampanie i potrzeba znalezienia „leku”. 

Don’t Ask Don’t Tell
Nasi zmutowani bohaterowie dzielą się na tych, którzy chcą współegzystować z ludźmi i tych, którzy chcą ludzi wytępić. Profesor Xavier, mutant potrafiący sterować myślami innych, otwiera szkołę dla utalentowanej młodzieży – przykrywkę dla schronu, gdzie młodym mutantom zagwarantowane są bezpieczeństwo i anonimowość. Po drugiej stronie barykady stoi dawny druh Xaviera, ocalały z holokaustu Erik, który gardzi anonimowością i dąży do mutanckiej dominacji. Podobnie w naszym świecie – dzielimy się na tych, którzy wolą pozostać w ukryciu, „nie afiszować się”, próbować w ten sposób znaleźć się w heteroseksualnym społeczeństwie i tych, którzy głośno będą domagać się swoich praw, organizować różne inicjatywy (chociażby parady) i tym podobne;  „dobrzy” geje to tacy, którzy ograniczają swoje „dewiacje” do swoich własnych czterech ścian, a źli to ci, którzy wkładają „pióra”, noszą się metroseksualnie (uwadze nie może umknąć fakt, że każdy mutant w ma swoje „ludzkie” imię i swój „mutancki” pseudonim, niejako podkreślając fakt, że dzięki swoim mocom stają się innymi ludźmi, podobnie jak np. drag queens w naszym przypadku) i deprawują młodych (przekonanie, że homoseksualizm = pedofilia jest nadal zastraszająco popularne). Oczywiście terminy „zły” i „dobry” gej są tutaj nie do końca sprawiedliwe. Profesor Xavier co i już nadstawia drugi policzek (jak również policzki swoich podopiecznych) byleby nie wchodzić w konflikt z ludźmi, a Erik doznał już dyskryminacji (spędzając młodość w obozie koncentracyjnym) i widząc co się dzieje na świecie, chce tego losu oszczędzić swoim pobratymcom (wszyscy wiemy czym były różowe trójkąty). My również, podobnie jak mutanci, musimy sobie zadawać pytanie: czy na pewno jesteś po właściwej stronie?

Synu, wszyscy tego chcemy
Nieszczęsny Angel został wychowany w przeświadczeniu, że jego mutacja (nota bene piękne, romantyczne białe skrzydła) to choroba i jest bardziej niż chętny poddać się terapii, serwowanej mu przez ojca. Jednak w ostatniej chwili, na moment zanim lek zostanie mu wstrzyknięty, Angel opamięta się i z dumą odmówi. Na kwestię ojca, „synu, przecież tego chcesz, wszyscy tego chcemy” odpowie „nie tato, to ty tego chcesz” i widowiskowo wyleci przez okno, ku swojej wolności. Homoseksualiści nieakceptowani przez rodziców mają dwa wyjścia – poddać się „terapii” (jeżeli mają pecha - w dosłownym tego słowa znaczeniu), lub opuścić dom. Dlaczego ojciec Angela widział w jego skrzydłach coś złego, trudno dociec. Podobnie nie potrafimy zrozumieć braku akceptacji ze strony naszych rodziców i często uciekamy – czasami na dobre.

Chrońmy nasze dzieci
W pierwszym filmie z serii senator-mutantofob w demagogiczny sposób przekonuje senat, że dla bezpieczeństwa ludzi mutanci muszą być rejestrowani i pozbawieni pewnych praw (później na stronie dopowie, że gdyby to od niego zależało pozamykałby ich wszystkich). Bezpieczeństwo ludzkich dzieci wychodzi oczywiście na pierwszy plan, gdy senator domaga się wykurzenia mutantów ze szkół. Zalatuje Giertychem? W późniejszych scenach jedna z mutantek, tuż przed znokautowaniem nieszczęsnego senatora powie, że to przez takich jak on bała się wychodzić z domu. Jeszcze później szacowny senator zostanie „zmieniony” w mutanta i poszuka pomocy u profesora Xaviera, gdyż, jak stwierdzi, „bał się, że ludzie potraktują go jak mutanta”. Tu również można dopatrzeć się pewnej analogii – ile to już razy konserwatywny, homofobiczny polityk okazał się „zaclosetownym” homoseksualistą?

Gay and proud
Mutantka Mystique niczym kameleon potrafi zmienić się w każdego – może być małą dziewczynką, super laską, albo i nawet dopakowanym osiłkiem. Niestety, w swojej „podstawowej” formie ma niebieską skórę pokrytą łuskami i żółte, wyłupiaste ślepia – co, jak można się domyślić, nie ułatwiło jej odnalezienia się w społeczeństwie. W ostatnim z filmów – chronologicznie części pierwszej – Mystique za wszelką cenę stara się wyglądać jak człowiek i unika swojej niebieskiej formy. Dopiero kiedy Erik zwróci jej uwagę, że wkłada w tą maskaradę tak dużo wysiłku, że ogranicza to jej inne umiejętności, Mystique nauczy się nosić swoją niebieską skórę z dumą. Inny z bohaterów, również „pokarany” przez los wyglądem małego diabła, zapyta później Mystique, dlaczego - skoro ma taką możliwość – nie pozostaje w ukryciu cały czas, na co ona odpowie: „bo nie powinniśmy”. W naszym świecie to, co niektórzy widzą jako „obnoszenie się” („niemęskie” akcesoria, obcisłe koszulki, fikuśne fryzy itp.), inni widzą jako pokazywanie swojej prawdziwej natury – czemu mieliby to w sobie dusić i tracić mnóstwo energii by zmienić się pod dyktat większości?
Widać tutaj nie tylko konflikt homo-hetero, ale homo-homo. Wielu z nas przejawia brak akceptacji dla naszych „przegiętych” znajomych. Mystique, zanim przeszła na „złą” stronę i dołączyła do Erika, była bliską przyjaciółką „dobrego” Xaviera. Ten jednak nie potrafił zaakceptować jej prawdziwej postaci i namawiał do przystosowania swojego wyglądu do „ludzkich” standardów. Podobnie jak Xavier, my również w takim „afiszowaniu się” widzimy potencjalne zagrożenie dla naszej grupy społecznej, ściągnięcia uwagi, posądzenia o coś nienaturalnego. Xavierowi jednak łatwiej – jest nie do odróżnienia od zwykłych ludzi, w przeciwieństwie do niebieskiej Mystique.

Geje rekrutują

W ostatniej (chronologicznie) części filmu pojawia się lek, eliminujący zmutowane geny i zmieniający mutantów w ludzi (niektórzy, jak np. Rouge, podejmują się terapii dobrowolnie, co w jej przypadku nietrudno zrozumieć). Jednak już w pierwszym filmie mamy do czynienia z maszyną, zbudowaną przez „złych” mutantów, która powoduje mutację u zwykłych ludzi (znamienne są słowa wynalazcy maszyny, Erika, który swój pomysł tłumaczy: „Bóg działa za wolno). Czy to nie największa bolączka naczelnych antygejowskich moralizatorów, że pewnego dnia gej przyjdzie i zmieni wasze dziecko w dewianta?
W Internecie dokopałem się do jeszcze głębszej analizy – mianowicie, wyżej wymieniona maszyna ma falliczny kształt, a po jej uruchomieniu z zaokrąglonego szczytu wydobywa się biała fala. Jednak, jako że jestem okrutnie pruderyjny, zdystansuję się do tych rewelacji. 

2 komentarze:

  1. heh, zawsze porównywałem sytuację mutantów do sytuacji gejowskiej, zwłaszcza nietolerancja jest ta sama ;) myślałem, że tylko ja dostrzegam pewne podobieństwa... ;)

    OdpowiedzUsuń