niedziela, 13 marca 2011

Gejowscy sportowcy mają się dobrze


Fala coming-outów dotarła do Szwecji, gdzie z szafy wyszedł Anton Hysen, 20-letni piłkarz i syn znanego w świecie piłkarskim Glena Hysena. W ten sposób Anton został pierwszym w historii szwedzkiej piłki gejem nie kryjącym swojej orientacji, i jak to powiedział w wywiadzie dla magazynu w którym się wyautował, „to po**bane, że żaden inny szwedzki piłkarz jeszcze się nie ujawnił.” Gejowscy fani Davida Beckhama (czekający z utęsknieniem na niemożliwe) mają coś na otarcie łez, gdyż Hysen junior do najbrzydszych nie należy chociaż komentatorzy na forach złośliwie podkreślają, że poza ładną buźką szwedzki bohater raczej nie wprowadzi do gejowskiego światka niczego godnego uwagi.


Jest powszechnie znanym fakt, że bycie gejem, lub – dokładniej rzecz ujmując – wyautowanie się jest różnie akceptowane przez różne środowiska zawodowe. Jeżeli jesteś artystą, modelem, czy, na przykład, członkiem amerykańskiej partii republikańskiej, twój coming-out nie będzie gromem z jasnego nieba, a w wielu przypadkach wręcz dopełnieniem formalności. Inaczej ma się sport, chociaż i on ma swoje prawa (ktoś zna jakiego heteroseksualnego łyżwiarza figurowego?). O Matthew Mitchamie nikomu nie trzeba przypominać. Dyskusje o negatywnym wpływie jego coming-outu na skoki do wody były znikome. Tymczasem piłka nożna jest bez wątpienia tą dziedziną, w której zasada DADT ma się zdecydowanie lepiej (czy można już powiedzieć – miała?).

Dlaczego?

1) czy inne sporty są po prostu mniej gejowskie?
2) czy piłka nożna jest już wartością narodową (niezależnie od narodu) i podobnie jak innych tradycji należy jej bronić?
3) czy piłka nożna jest już formą ortodoksyjnej religii?
4) czy ilość małoletnich fanów nogi jest ogromna i dlatego należy ich chronić przed złymi wpływami?
5) czy heteroseksualni piłkarze bardziej boją się pod prysznicem o swoją cnotę niż inni sportowcy?

Justinus Soni Fashanu był pierwszym zawodnikiem w historii piłki nożnej, który dokonał coming-outu. Jego przypadek jest tym bardziej interesujący z powodu jego przynależności rasowej (afroamerykanin), jak i tym bardziej smutny, gdyż dokonał samobójstwa po tym, jak pewien nieletni oskarżył go o molestowanie seksualne. Jednak rasizm w sporcie zmniejszał się wprost proporcjonalnie do ilości utalentowanych czarnych sportowców i wygląda na to, że podobnie dzieje się z gejami. Matthew Mitcham jest złotym medalistą. Donal Óg Cusack, czołowy sportowiec Irlandzki (nie wiem, czy hurling jest uważany za „męski”, ale Irlandczycy na pewno się za takich uważają) przyznał po coming-oucie, że nigdy nie miał ze sobą problemów, podobnie jak członkowie jego drużyny. Steven Davies, typowany na nadchodzącą gwiazdę krykieta (patrz: uwagi odnośnie hurlingu i czym jest krykiet dla Anglików), który ujawnił się nie dawniej niż dwa miesiące temu, nie spotkał się z żadnymi przeciwnościami, ani ze strony rodziców, ani fanów. Czasy są na tyle sprzyjające, że Aslie Pitter, założyciel pierwszego gejowskiego klubu piłkarskiego w Anglii, otrzymał za walkę z homofobią Order Imperium Brytyjskiego.

Jednak pytanie o piłkę nożną pozostaje nadal otwarte. Dlaczego jest więcej wyautowanych zawodników rugby, sportu, który – jakby nie patrzeć na zawodników – ma w sobie przynajmniej taką samą zawartość testosteronu? Dlaczego wyautowanie mało znanego piłkarza ze Szwecji – poza jego niezaprzeczalnym urokiem – jest nagle wydarzeniem?

Nie wiem również, czy warto komentować sytuację w Polsce (chociaż wizja Prezydenta Komorowskiego tytułującego Roberta Biedronia Orderem Orła Białego jest dosyć pocieszna), ale zastanawiam się kto musiałby wyjść z szafy w naszym sporcie, żeby uruchomić lawinę innych – pozytywnych – coming-outów i początków akceptacji społecznej pod tytułem „nie obchodzi mnie czy jest gejem.” Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi, ale jak dla mnie, gdyby zaczęło się od Radka Majdana, to niekoniecznie byłaby dobra wiadomość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz