Rzecz będzie o
ustawie o związkach partnerskich, homoseksualnych obsesjach, i filmach, które
nam się nie podobają.
Tuż po obejrzeniu
„Atlasu Chmur“ autorstwa (aktualnie) rodzeństwa Wachowskich, żądny odpowiedzi
na pewne pytania (domyślam się, że nie byłem jedynym widzem, który po wyjściu
z kina zastanawiał się „ale o co chodzi?“), w poszukiwaniu tekstów
traktujących o tym filmie natrafiłem na recenzję na względnie popularnym blogu.
Autorowi ewidentnie film się nie spodobał. W składającym się z trzech
nieszczególnie obszernych akapitów traktacie cały jeden traktował o
przemyconym do filmu, przytłaczającym wątku homoseksualnym i niechybnej
zasłudze Lany Wachowskiej, Brata, Który Stał Się Siostrą, w umieszczeniu tego
wątku w filmie. Według autora filmowcy ulegli homoseksualnej modzie i każdy
film musi teraz być o udręczonych pedałach.
Wnioski nasuwają
się dwa. Albo autor recenzji napisał ją na podstawie trailera i, nie siląc się
na obejrzenie całości, pośpiesznie wydał swój wyrok, albo, przy założeniu, że
jednak film obejrzał, ma jakąś obsesję na punkcie homoseksualizmu, gdyż najwyraźniej wyjątkowo udręczony tematem doszukuje
się go i demaskuje w miejscach, gdzie jest on ledwie zauważalny.
Obserwując
postawę naszych posłów przy okazji ustawy o związkach partnerskich można dojść
do identycznych wniosków. Obejrzeli
trailer: w projekcie ustawy, która ma zagwarantować równość obywateli wobec
prawa i ułatwienie życia wszystkim tym, którzy z różnych powodów nie chcą, lub
nie mogą zawrzeć związku małżeńskiego, dopatrzyli się tylko uprawiających
nierząd pedałów. Zobaczyli tylko „bezużytecznych” zniewieściałych popaprańców,
przez których „kobiety nie mają partnerów” (czy postawa posłanki Pawłowicz to
osobista wendetta na gejach, którzy jej nie chcieli za żonę?) i których „fanaberii”
(usankcjonowania wieloletniego pożycia, prawa do opieki, dziedziczenia wspólnie
zdobytego majątku i innych nieistotnych pierdoł) nie można spełniać, bo to
szkodzi racji stanu. Ewentualnie: obejrzeli całą ustawę, ale jako, że mają
obsesję na punkcie homoseksualizmu, skupili się wyłącznie na nim.
Jaka jest różnica
między naszymi posłami, a naszym domorosłych recenzentem w, prawdopodobnie,
wieku gimnazjalnym? Otóż okazuje się, że niewielka. Mamy naszą Lanę Wachowską –
posłanka Grodzka z pewnością przyczyniła się wielce do wprowadzenia tego
gejowskiego wątku w obrady sejmu. Recenzent jest również przewrażliwiony na
punkcie homoseksualizmu, gdyż prawdopodobnie nasłuchał się strasznych bajek na
dobranoc z „pedałami” w roli głównej – nasi posłowie aktualnie słuchają takich
bajek opowiadanych najczęściej z ambony i w gazetkach dla niegrzecznych dzieci
(„Nasz Dziennik” itp.) i nadal nie wierzą, że pod łóżkiem nie ma potwora.
Ewentualnie nasz drogi recenzent sam przeżywa młodzieńcze rozterki związane z
orientacją i próbuje odwrócić od siebie uwagę (sobie samemu), ale pozwolę sobie
nie brnąć w takie luźne porównania, gdyż wizja geja w szeregach PiSu czy
„konserwatywnym odłamie PO” wprawia mnie w osłupienie (to tak, jakby Żyd
pracował w gestapo).
Jeżeli komuś nie
podobał się Atlas Chmur i nic z niego nie zrozumiał – nic się nie stało. Nie
jest to kino, które usatysfakcjonuje każdego i nikt tutaj nie będzie na siłę
nikogo uszczęśliwiał. Jest jednak wyjątkowym draństwem napisać recenzję filmu,
którego się nie widziało, tylko słyszało od kumpli o czym jest. A już szczytem kołtuństwa
byłby zakaz jego dystrybucji, bo podmiot odpowiedzialny stwierdził, że ten film
mu się nie podoba i jego nie dotyczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz