poniedziałek, 10 czerwca 2013

Nie szmata zdobi człowieka, czyli dlaczego Pawłowicz ma rację (?)


Idea SlutWalk, dzięki nieocenionemu wkładowi posła Pawłowicz, stała się powszechnie znana nad Wisłą i można by polemizować na temat tego co jest ważniejsze dla mediów – przekaz idei społeczeństwu, czy przekaz opinii posła Pawłowicz, jednak smutnym faktem jest, że w kwestii stylu ubierania się – w pewien skrzywiony, wykolejony i niesprawiedliwy sposób – poseł Pawłowicz ma rację.


W chwili obecnej pani Krystyna po wieki wieków ma zapewnioną pozycję antyfeministki i homofobki i cokolwiek nie powie w jakimkolwiek temacie zostanie przez feministyczne i homoseksualne środowiska skrytykowana. Jak do tej pory – jak najbardziej słusznie. Jednak, tak jak w przypadku naszych dziennikarzy, którym bardziej zależy na hecy z powodu samego wywiadu, niż na pochyleniu się nad jego tematem, nauczyliśmy się już bezwarunkowo i bezrefleksyjnie krytykować wszelkie wypowiedzi tych, których naznaczyliśmy jako swoich wrogów i zupełnie nie zwracać uwagi na to, czy coś w miarę sensownego wyjdzie z ich ust. A więc kiedy poseł Pawłowicz przekonywała gawiedź, że kobiety same się proszą o gwałt ubierając takie ciuchy a nie inne, bezwarunkowo stwierdziłem, po raz kolejny, że jest kompletną idiotką.

Tymczasem, kilka dni później, jeden z moich znajomych został pobity w drodze do domu z baru gejowskiego – rzecz jasna za to, że jest gejem. Zanim aplikacja zdrowego rozsądku zaskoczyła w moim mózgu, w myślach zrugałem nieszczęśnika – dostał po mordzie, bo ubrał się jak ciota. Gdyby nie miał na sobie rurek, przemodnego paska, metkowego t-shirta z dekoltem do pępka i skórzanej kurtki wysadzanej pozłacanymi ćwiekami oraz gdyby jego fryzura nie miała piętnastu centymetrów wysokości, pewnie nie musiałby teraz pudrować oczodołów. Fakt ten zirytował mnie tym bardziej, że ostatnimi czasy z niepokojem obserwowałem, jak z roku na rok styl kumpla ewoluował powoli z męskiego, schludnego i skromnego w coraz bardziej brokatowy i „utopijny”, plecak ustąpił „torebce”, a na liście zakupów pojawił się podkład pod oczy.

Ani się obejrzałem, a zostałem mentalną Krystyną Pawłowicz. SlutWalk został przecież opracowany z myślą o takich krystynach, żeby uzmysłowić im, że nawet najbardziej wyzywająca kreacja nie jest wymówką dla przemocy. Czy gwałt na dziecku taka krystyna usprawiedliwi tym, że dziecko przemknęło na oczach pedofila w samej pieluszce, a  gdyby matka założyła mu becik i koszuleczkę do gwałtu by nie doszło?

Jednak źródła krystynizmu (przepraszam wszelkie fajne Krystyny, które mogą poczuć się urażone tym określeniem) który raz po raz kiełkuje w nawet całkiem rozumnym mózgu na zasadzie odruchu bezwarunkowego należałoby poszukać gdzieś indziej. Oczywiście mój pobity znajomy miał prawo ubrać się jak chciał i nie powinien dostać za to w zęby, a każda matka powinna czuć się na tyle bezpiecznie, żeby pozwolić dziecku pobawić się bez ciągłego nadzoru. Niemniej jednak żyjemy w takim, a nie innym społeczeństwie i pewne odruchy obronne wykształcamy nie dlatego, że „to jest normalne”, ale po to, żeby chronić się przed nienormalnym, dodatkowo biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności. Jeżeli w środku nocy chodzisz ubrany, nazwijmy to, „nowocześnie”, musisz mieć świadomość, że możesz spotkać jakiegoś przypakowanego idiotę, któremu się to nie spodoba; a przezorna matka nie wypuści dziecka w zupełny samopas wiedząc, że w domu obok mieszka facet po odsiadce za pedofilię.

Tak więc poseł Pawłowicz ma rację mówiąc, że wyzywający ciuch może sprowokować gwałciciela, a idąc tym tropem, „modnie” ubrany gej może sprowokować homofoba. Pytanie tylko, pośle Pawłowicz, czy wzorem zwierzęcego odruchu bezwarunkowego system powinien się skupić bardziej na ochronie nieszkodliwych „dziwaków”, czy na niedenerwowaniu nadwrażliwych wykolejeńców? 

1 komentarz: