Idea SlutWalk,
dzięki nieocenionemu wkładowi posła Pawłowicz, stała się powszechnie znana nad
Wisłą i można by polemizować na temat tego co jest ważniejsze dla mediów –
przekaz idei społeczeństwu, czy przekaz opinii posła Pawłowicz, jednak smutnym
faktem jest, że w kwestii stylu ubierania się – w pewien skrzywiony, wykolejony
i niesprawiedliwy sposób – poseł Pawłowicz ma rację.
W chwili obecnej
pani Krystyna po wieki wieków ma zapewnioną pozycję antyfeministki i homofobki
i cokolwiek nie powie w jakimkolwiek temacie zostanie przez feministyczne i
homoseksualne środowiska skrytykowana. Jak do tej pory – jak najbardziej
słusznie. Jednak, tak jak w przypadku naszych dziennikarzy, którym bardziej
zależy na hecy z powodu samego wywiadu, niż na pochyleniu się nad jego tematem,
nauczyliśmy się już bezwarunkowo i bezrefleksyjnie krytykować wszelkie
wypowiedzi tych, których naznaczyliśmy jako swoich wrogów i zupełnie nie
zwracać uwagi na to, czy coś w miarę sensownego wyjdzie z ich ust. A więc kiedy
poseł Pawłowicz przekonywała gawiedź, że kobiety same się proszą o gwałt
ubierając takie ciuchy a nie inne, bezwarunkowo stwierdziłem, po raz kolejny,
że jest kompletną idiotką.
Tymczasem, kilka
dni później, jeden z moich znajomych został pobity w drodze do domu z baru
gejowskiego – rzecz jasna za to, że jest gejem. Zanim aplikacja zdrowego
rozsądku zaskoczyła w moim mózgu, w myślach zrugałem nieszczęśnika – dostał po
mordzie, bo ubrał się jak ciota. Gdyby nie miał na sobie rurek, przemodnego
paska, metkowego t-shirta z dekoltem do pępka i skórzanej kurtki wysadzanej
pozłacanymi ćwiekami oraz gdyby jego fryzura nie miała piętnastu centymetrów
wysokości, pewnie nie musiałby teraz pudrować oczodołów. Fakt ten zirytował
mnie tym bardziej, że ostatnimi czasy z niepokojem obserwowałem, jak z roku na
rok styl kumpla ewoluował powoli z męskiego, schludnego i skromnego w coraz
bardziej brokatowy i „utopijny”, plecak ustąpił „torebce”, a na liście zakupów
pojawił się podkład pod oczy.
Ani się
obejrzałem, a zostałem mentalną Krystyną Pawłowicz. SlutWalk został przecież
opracowany z myślą o takich krystynach, żeby uzmysłowić im, że nawet
najbardziej wyzywająca kreacja nie jest wymówką dla przemocy. Czy gwałt na
dziecku taka krystyna usprawiedliwi tym, że dziecko przemknęło na oczach
pedofila w samej pieluszce, a gdyby
matka założyła mu becik i koszuleczkę do gwałtu by nie doszło?
Jednak źródła
krystynizmu (przepraszam wszelkie fajne Krystyny, które mogą poczuć się urażone
tym określeniem) który raz po raz kiełkuje w nawet całkiem rozumnym mózgu na
zasadzie odruchu bezwarunkowego należałoby poszukać gdzieś indziej. Oczywiście
mój pobity znajomy miał prawo ubrać się jak chciał i nie powinien dostać za to
w zęby, a każda matka powinna czuć się na tyle bezpiecznie, żeby pozwolić
dziecku pobawić się bez ciągłego nadzoru. Niemniej jednak żyjemy w takim, a nie
innym społeczeństwie i pewne odruchy obronne wykształcamy nie dlatego, że „to
jest normalne”, ale po to, żeby chronić się przed nienormalnym, dodatkowo
biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności. Jeżeli w środku nocy chodzisz ubrany,
nazwijmy to, „nowocześnie”, musisz mieć świadomość, że możesz spotkać jakiegoś przypakowanego
idiotę, któremu się to nie spodoba; a przezorna matka nie wypuści dziecka w zupełny
samopas wiedząc, że w domu obok mieszka facet po odsiadce za pedofilię.
Tak więc poseł
Pawłowicz ma rację mówiąc, że wyzywający ciuch może sprowokować gwałciciela, a
idąc tym tropem, „modnie” ubrany gej może sprowokować homofoba. Pytanie tylko,
pośle Pawłowicz, czy wzorem zwierzęcego odruchu bezwarunkowego system powinien się skupić bardziej na ochronie
nieszkodliwych „dziwaków”, czy na niedenerwowaniu nadwrażliwych wykolejeńców?
Ostatnie zdanie super i trafiasz w dziesiątkę
OdpowiedzUsuń