piątek, 12 września 2014

A więc wojna!

Zainspirowany nieugiętym heroizmem z prawej strony barykady bardzo chciałem znaleźć jakieś dobre “alegoryczne” porównianie wojny hetero z homo, lub też homo z hetero jak kto woli, w annałach ludzkości, ale nie udało mi się to. Celowałem w to, aby błyskotliwie porównać prawych heteroseksualistów jako rycerzy w ich potężnej twierdzy oraz oblegających ich bezbożnych homosiów jako okrutnych pogan, ale nic, absolutnie nic adekwatnego z podręcznika do historii nie przychodzi mi do głowy. To się po prostu nie wydarzyło.

Wynika to z jednego faktu - bogobojni ze swoich murów widzą napierającego wroga - okrutnego w swoich praktykach (gwałcą dzieci), wyposażonego w śmiercionośną broń (roznoszą HIV) oraz noszących złowrogie zbroje (spodnie-rurki), już nie wspominając o tym, że niektórzy są brzydcy (Conchita?). Nie wiem, czy jest tak dlatego, że mury są zbyt wysokie, żeby dokładniej przyjrzeć się wrogowi, czy żołnierze tak dawno nie widzieli wroga na własne oczy, że jego wizerunek pamiętają tylko ze strasznych bajek opowiadanych im przez ich matki w dzieciństwie, ale nie dostrzegają oni podstawowej rzeczy: geje pod bramą twierdzy nie chcą jej sforsować siłą i puścić miasta z dymem. Oni od dawna złożyli broń i machają białą flagą żeby ich dobrowolnie wpuścić do środka. Zgadzają się nawet na zasymilowanie się kulturowo i religijnie. Za murami i cieplej i bezpieczniej, o czym przekonali się już barbarzyńcy z innych europejskich plemion.

Jak bardzo “zła” gejowska “armia” nie chce zmieniać świata, a stać się jego częścią, widać w jej pragnieniach i zachowaniach.


Pomimo tego, że “małżeństwo” jest przywilejem mężczyzny i kobiety, oni również chcieliby, aby świat usankcjonował ich związki. Dzieje się tak dlatego, że od małego wpajano im, że dwójka kochających się ludzi łączy się w parę i spędza ze sobą życie, a boski plan pomaga im żyć razem poprzez np. wspólne rozliczenie z fiskusem. Posiadanie męża lub żony, czyli jednostki powiązanej z nami prawnie, daje ogromne korzyści emocjonalne, finansowe, każde. Geje też chcieliby je mieć, a to, że zakochują się w mężczyznach, nie w niewiastach - ups, no trudno, tak wyszło, ale nadal we dwóch lepiej, niż w jednego. Jeżeli rycerze w hetero-twierdzy boją się, że homo-napastnicy będą przeciągać niektórych z nich na swoją stronę - no cóż, przykro mi, przekonwertować się nie da, jeżeli któryś z nich przeszedł a stronę wroga, to oznacza, że i tak od początku był dobrze zakamuflowanym szpiegiem. Jeżeli boją się, że w jakiś sposób to zniszczy ich kulturę i zdeprawuje dzieci, zapewniam, że nie zrobi tego bardziej, niż ta dziwna ekscentryczna samotna sąsiadka, z której wyliniałych kotów nabija się okoliczna dziatwa.

Tomasz Adamek, niegdysiejszy kandydat do Europarlamentu, który chciał “wprowadzić tam Boga” twierdzi, że ktoś, kto ma Boga w sercu i chodzi do kościoła nie może być homoseksualistą. Jak bardzo się myli mogą poświadczyć ci geje, którzy tydzień w tydzień odwiedzają domy Boże. Robią to pomimo, że księża z ambony mówią im, że są wyjątkowo wielkimi grzesznikami, że Bóg ich nienawidzi, że będą smażyli się w piekle. Czy słuchaliby takich rzeczy, gdyby nie mieli miejsca na Boga w sercu? To musiałby być wyjątkowy sadomasochizm. A więc tak, geje wiedzą, że za murami twierdzy czeka na nich Bóg, i wcale się go nie boją, a wręcz ufają, że pokocha ich tak samo, jak swoich hetero-rycerzy.

Nie, okrutna gejowska armia nie chce wprowadzić swoich rządów za murami hetero-twierdzy i wprowadzać tam swoich dziwnych zwyczajów, wręcz na odwrót - chętnie przyjmą zwierzchnictwo rycerzy. Pozostawią tylko niektóre obrzędy, te, które uważają za konieczne do podtrzymania swojej tożsamości (chociaż obawiam się, że z rurek tak łatwo nie zrezygnują…). Żyli trochę w tym ciemnym, zimnym borze pod twierdzą, ale po jakimś czasie stwierdzili, że to jednak nie to, i pomimo, że wolność smakowała dobrze, a hasanie nago między gałązkami było fajne, to i tak po jakimś czasie z zazdrością spoglądali na sielankowy dym z kominów domostw w twierdzy. Ani się rycerze obejrzą, a ich niegdysiejsi pogańscy wrogowie będą nie do odróżnienia od nich samych.

Kto nie chce wpuścić obcej armii za mury hetero-twierdzy? Ci, którzy wiedzą, że przez to stracą władzę za murami, i ci, którzy dali się przez nich przekonać. Tak, jak jeszcze przed chwilą (bo raptem kilkaset lat temu) ostrzegali, że tylko dzięki nim Bóg wysłucha ich próśb i nie sprowadzi nieszczęścia, tak teraz twierdzą, że tylko oni są w stanie ochronić twierdzę przed okrutnym wrogiem, i dostają za to worki złota. To tacy nie do końca wydarzeni rodzice, którzy dla świętego spokoju krzyczą do dziecka: “nie wchodź tam, tam mieszka potwór!”.

Dość z epickimi metaforami. Homofobicznemu heteroseksualiście dałbym następującą pracę domową: wyobraź sobie, że do Twoich drzwi późno w nocy ktoś puka. Głośno. Natarczywie. Jesteś przerażony. Twoje dzieci śpią. Wiesz, że okolica jest niebezpieczna, że grasują tu złodzieje, gwałciciele, mordercy. Słyszałeś w TV, że komuś pod pobliskim monopolowym poderżnięto gardło. Ważny Polityk w spocie wyborczym grzmiał, że coraz to niebezpieczniej na ulicach. Może to być też ten psychol z piętra wyżej, który upija się co noc na umór. Możesz spędzić noc w strachu chowając się pod łóżkiem, a rano pobiec do administracji i głośno wyrazić swoją dezaprobatę na temat ochrony budynku. Możesz nawet iść do lokalnej gazety i pomóc marnemu pismakowi nagryzmolić artykuł jakie to ostatnio niebezpieczne czasy nastały. Albo do Faktu, lub SuperExpressu, że klatkę nawiedza potwór, lub grasuje niebezpieczne zwierze z lasu nieopodal. Możesz też, gdy usłyszysz to pukanie, zerknąć przez wizjerek i zobaczyć po drugiej stronie tego nieszkodliwego, ciapowego sąsiada z naprzeciwka, któremu właśnie zaciął się zamek w drzwiach, rozładowała komórka i chciałby skorzystać z telefonu. Wówczas mogłoby okazać się, że okropne dudnienie było tylko produktem twojej wyobraźni, spowodowanym wieczornym zmęczeniem, sąsiad tylko energicznie pukał ze zdenerowania, a gdy zaprosisz go do środka żeby nie czekał na lutownika na klatce i poczętujesz piwem, mogłoby okazać się, że dzielicie zamiłowanie do tuningu rosyjskich motorynek z lat 70. To naprawdę takie proste.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz