Zainspirowany nieugiętym heroizmem z prawej strony barykady bardzo chciałem znaleźć jakieś dobre “alegoryczne” porównianie wojny hetero z homo, lub też homo z hetero jak kto woli, w annałach ludzkości, ale nie udało mi się to. Celowałem w to, aby błyskotliwie porównać prawych heteroseksualistów jako rycerzy w ich potężnej twierdzy oraz oblegających ich bezbożnych homosiów jako okrutnych pogan, ale nic, absolutnie nic adekwatnego z podręcznika do historii nie przychodzi mi do głowy. To się po prostu nie wydarzyło.
Jak bardzo “zła” gejowska “armia” nie chce zmieniać świata, a stać się jego częścią, widać w jej pragnieniach i zachowaniach.
Pomimo tego, że “małżeństwo” jest przywilejem mężczyzny i kobiety, oni również chcieliby, aby świat usankcjonował ich związki. Dzieje się tak dlatego, że od małego wpajano im, że dwójka kochających się ludzi łączy się w parę i spędza ze sobą życie, a boski plan pomaga im żyć razem poprzez np. wspólne rozliczenie z fiskusem. Posiadanie męża lub żony, czyli jednostki powiązanej z nami prawnie, daje ogromne korzyści emocjonalne, finansowe, każde. Geje też chcieliby je mieć, a to, że zakochują się w mężczyznach, nie w niewiastach - ups, no trudno, tak wyszło, ale nadal we dwóch lepiej, niż w jednego. Jeżeli rycerze w hetero-twierdzy boją się, że homo-napastnicy będą przeciągać niektórych z nich na swoją stronę - no cóż, przykro mi, przekonwertować się nie da, jeżeli któryś z nich przeszedł a stronę wroga, to oznacza, że i tak od początku był dobrze zakamuflowanym szpiegiem. Jeżeli boją się, że w jakiś sposób to zniszczy ich kulturę i zdeprawuje dzieci, zapewniam, że nie zrobi tego bardziej, niż ta dziwna ekscentryczna samotna sąsiadka, z której wyliniałych kotów nabija się okoliczna dziatwa.
Tomasz Adamek, niegdysiejszy kandydat do Europarlamentu, który chciał “wprowadzić tam Boga” twierdzi, że ktoś, kto ma Boga w sercu i chodzi do kościoła nie może być homoseksualistą. Jak bardzo się myli mogą poświadczyć ci geje, którzy tydzień w tydzień odwiedzają domy Boże. Robią to pomimo, że księża z ambony mówią im, że są wyjątkowo wielkimi grzesznikami, że Bóg ich nienawidzi, że będą smażyli się w piekle. Czy słuchaliby takich rzeczy, gdyby nie mieli miejsca na Boga w sercu? To musiałby być wyjątkowy sadomasochizm. A więc tak, geje wiedzą, że za murami twierdzy czeka na nich Bóg, i wcale się go nie boją, a wręcz ufają, że pokocha ich tak samo, jak swoich hetero-rycerzy.
Nie, okrutna gejowska armia nie chce wprowadzić swoich rządów za murami hetero-twierdzy i wprowadzać tam swoich dziwnych zwyczajów, wręcz na odwrót - chętnie przyjmą zwierzchnictwo rycerzy. Pozostawią tylko niektóre obrzędy, te, które uważają za konieczne do podtrzymania swojej tożsamości (chociaż obawiam się, że z rurek tak łatwo nie zrezygnują…). Żyli trochę w tym ciemnym, zimnym borze pod twierdzą, ale po jakimś czasie stwierdzili, że to jednak nie to, i pomimo, że wolność smakowała dobrze, a hasanie nago między gałązkami było fajne, to i tak po jakimś czasie z zazdrością spoglądali na sielankowy dym z kominów domostw w twierdzy. Ani się rycerze obejrzą, a ich niegdysiejsi pogańscy wrogowie będą nie do odróżnienia od nich samych.
Kto nie chce wpuścić obcej armii za mury hetero-twierdzy? Ci, którzy wiedzą, że przez to stracą władzę za murami, i ci, którzy dali się przez nich przekonać. Tak, jak jeszcze przed chwilą (bo raptem kilkaset lat temu) ostrzegali, że tylko dzięki nim Bóg wysłucha ich próśb i nie sprowadzi nieszczęścia, tak teraz twierdzą, że tylko oni są w stanie ochronić twierdzę przed okrutnym wrogiem, i dostają za to worki złota. To tacy nie do końca wydarzeni rodzice, którzy dla świętego spokoju krzyczą do dziecka: “nie wchodź tam, tam mieszka potwór!”.
Dość z epickimi metaforami. Homofobicznemu heteroseksualiście dałbym następującą pracę domową: wyobraź sobie, że do Twoich drzwi późno w nocy ktoś puka. Głośno. Natarczywie. Jesteś przerażony. Twoje dzieci śpią. Wiesz, że okolica jest niebezpieczna, że grasują tu złodzieje, gwałciciele, mordercy. Słyszałeś w TV, że komuś pod pobliskim monopolowym poderżnięto gardło. Ważny Polityk w spocie wyborczym grzmiał, że coraz to niebezpieczniej na ulicach. Może to być też ten psychol z piętra wyżej, który upija się co noc na umór. Możesz spędzić noc w strachu chowając się pod łóżkiem, a rano pobiec do administracji i głośno wyrazić swoją dezaprobatę na temat ochrony budynku. Możesz nawet iść do lokalnej gazety i pomóc marnemu pismakowi nagryzmolić artykuł jakie to ostatnio niebezpieczne czasy nastały. Albo do Faktu, lub SuperExpressu, że klatkę nawiedza potwór, lub grasuje niebezpieczne zwierze z lasu nieopodal. Możesz też, gdy usłyszysz to pukanie, zerknąć przez wizjerek i zobaczyć po drugiej stronie tego nieszkodliwego, ciapowego sąsiada z naprzeciwka, któremu właśnie zaciął się zamek w drzwiach, rozładowała komórka i chciałby skorzystać z telefonu. Wówczas mogłoby okazać się, że okropne dudnienie było tylko produktem twojej wyobraźni, spowodowanym wieczornym zmęczeniem, sąsiad tylko energicznie pukał ze zdenerowania, a gdy zaprosisz go do środka żeby nie czekał na lutownika na klatce i poczętujesz piwem, mogłoby okazać się, że dzielicie zamiłowanie do tuningu rosyjskich motorynek z lat 70. To naprawdę takie proste.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz