czwartek, 18 września 2014

W Kupie Siła, czyli jak stosownie pobić dwóch pedałów

Uwaga, to niestosowne.
Historia jest na tyle wciągająca, że bardziej można by się jej spodziewać w zagrodzie na folwarku Putina, ewentualnie w bardzo zapadłej polskiej wsi, gdzie nie dotarł jeszcze Internet, a jedyny dostępny komputer jest trzymany za świętym obrazem jak Biblia. Grupa około piętnastu osobników obojga płci dotkliwie pobiła i okradła dwóch gejów, a wszystko wydarzyło się w amerykańskiej Filadelfii, skąd tolerancji uczyli nas Tom Hanks i Antonio Banderas już ponad dwadzieścia lat temu. Pokrzepiające jest to, że w zidentyfikowaniu bohaterskich sprawców pomógł lud i Twitter, ale już to kim byli sprawcy i w jakich okolicznościach przyrody to się wydarzyło zupełnie nie napawa optymizmem.
Przypomina mi się jedna z naprawdę nielicznych nieprzyjemności homofobicznych, na jakie zostałem wystawiony bardziej niż mniej bezpośrednio, w całym swoim życiu (a trudno powiedzieć, że wychowywałem się w tolerancyjnych metropoliach). Siedziałem z grupką znajomych na trawce w parku. Dwóch chłopaków w grupie, od niedawna razem, siedziało sobie oparci o siebie plecami, od czasu do czasu obdarzając się drobnymi czułościami: a to jeden oparł głowę na ramieniu drugiemu, a to drugi przejechał niesfornie nosem po czuprynie pierwszego, i tym podobne. Podeszła do nich dziewczyna, na oko dwudziestokilkuletnia, bardzo ładna i całkiem elegancko ubrana, i uprzejmie, spokojnie, poprosiła, żeby się tak nie zachowywali, bo “jest to nie na miejscu”.
Można powiedzieć, że dostałem w twarz z czuba, na co składały się następujące czynniki:

  • był to przejaw homofobii, który uderzył najbliżej mnie, jak do tej pory, w realnym życiu,
  • był to przejaw homofobii w centrum jednego z największych miast w Polsce,
  • chłopcy siedzieli w grupie znajomych, pośród których były też pary heteroseksualne, również nie szczędzące sobie czułości,
  • chłopcy byli ubrani od stóp do głów, nie całowali się, ba, nawet nie trzymali się za ręce,
  • dziewczyna nie była zasuszoną dewotką i nie skrapiała ich wodą święconą,
  • nie była też łysym, ledwie pełnoletnim dresiarzem i nie obsypywała ich kurwami,
  • tak naprawdę wyglądała na całkiem zwykłą studentkę, z głosem i spojrzeniem zdradzającym dobre wychowanie i całkiem rozwiniętą inteligencję. 

Po tym, jak bezceremonialnym językiem została oddelegowana tam, skąd przyszła (ku mojemu zaskoczeniu, najgłośniej właśnie przez naszych hetero-znajomych, gdyż homo prawdopodobnie byli w podobnym szoku, co ja), dołączyła do dwóch swoich kumpli nieopodal, wyglądających równie “spokojnie”, “normalnie” i “inteligentnie” i z niesmakiem oddalili się w, prawdopodobnie, mniej zliberalizowaną część parku, a między nami rozgorzała dyskusja na temat homofobii. Najbardziej wzburzeni byli nasi hetero-sojusznicy, zastanawiając się skąd w ludziach inteligentnych, aspirujących do miana przedstawicieli tzw. wyższej klasy średniej, przejawy takiej bezmózgiej nietolerancji.
Wracając do incydentu z Filadelfii i patrząc na zdjęcie owej bohaterskiej grupy (zrobione prawdopodobnie tuż przez bijatyką, gdyż sprawcy noszą nawet te same ubrania) można dojść do wniosku, że są to ludzie z tego samego środowiska społecznego, co nasza parkowa homofobka. W języku Szekspira opatruje się ich przymiotnikiem “clean-cut”, którego bezpośredni odpowiednik nie funkcjonuje jeszcze w języku polskim, a który generalnie oznacza osobę, która jest “dobrze utrzymana” - ma elegancką fryzurę, jest ogolona w przypadku facetów, ładnie pachnie, ma świeży oddech, ubiera się schludnie i prowadzi zdrowy tryb życia - najczęściej to modele, politycy, biznesmeni itp. Chciałoby się myśleć, że w związku z tym “clean-cut” jest też synonimem inteligencji, lub w najgorszym przypadku jakiejkolwiek świadomości społecznej, ale niestety wychodzi na to, że tak nie jest: tu mamy bowiem grupę “czystych” znajomych, takich, który każdy z nas posiada, którzy spędzają bardzo przyjemny wieczór w knajpie, lekko podchmieleni (ale nie urżnięci), jak nam wszystkim się zdarza, rozmawiają o futbolu, uniwerku i czasami nawet o polityce, ale bez unoszenia się, żeby zaraz potem wyjść w miasto i wpier… dwóm chłopakom, przewaga liczebna 1:8. 

Przyznam szczerze, że w obydwu przypadkach, zarówno w naszym “lajtowym” w parku, jak i tym cięższym w Filadelfii, odrobinę lepiej bym się poczuł (jeżeli mogę mówić w tych kategoriach), gdyby złoczyńcami byli bezrobotni, zapijaczeni pseudokibice, niż tzw. normalni, niczym nie wyróżniający się obywatele. W kupie jednak raźniej i, jak widać, nie każdą kupę da się tak zakamuflować ładnym papierkiem, żeby nie wydostawał się z niej smród.


Źródło:
http://gawker.com/philly-hate-crime-suspects-tracked-down-by-anonymous-tw-1635661609/all

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz